poniedziałek, 22 lipca 2013

Wycieczka do Budapesztu cz. II --> organizacja

Zdjęcia z wycieczki mozna zobaczyć we wcześniejszej notce --> klik

Dzisiaj kilka słów na temat mojej majówkowej wycieczki do Budapesztu. Po pierwsze: dlaczego akurat Budapeszt? Jest to dosyć tanie miasto (w porównaniu do Paryża, Londynu, czy Wiednia) i dodatkowo - od dłuzszego czasu chciałam zobaczyć kolejna naddunajską stolicę (w Bratysławie i Wiedniu już byłam).


Transport
Początkowo chciałam jechać autokarem firmy Orangeways (175zł w obydwie strony/os), ale po przeczytaniu niezbyt pochlebnych opinii w internecie i zobaczeniu, że autokar przyjeżdża do Budapesztu około 22:00, postanowiłam przerzucić się na pociąg. Najchętniej poleciałabym samolotem, ale najbliższym lotniskiem, z którego były tanie loty do Budapesztu była Warszawa. Na szczęście pkp reklamowało akurat tanie kuszetki do Budapesztu (250zł/obydwie str/os), więc przeszłam się na dworzec. Niestety, powiedziano mi tam, że bilety promocyjne się skończyły, a cena regularna to ponad 400zł.

Podziękowałam i stwierdziłam, że skoro PKP nie chce na mnie zarobić, to pozwolę zarobić kolejom czeskim (Ceskie Drahy - CD). Na ich stronie internetowej [klik] kupiłam bilety razem z miejscówkami, zapłaciłam kartą, wydrukowałam i nie było żadnego problemu w pociągu z ich akceptacją. Zamiast jechać 10 godzin, jechałysmy około ośmiu. Bilety kosztowały nas 220zł/os (w obydwie strony) juz z miejscówkami. Nie było odpowiedniego połaczenia do jakiegokolwiek miasta w Czechach, więc do Bohumina miałyśmy transport samochodowy, stamtąd jechałyśmy do Brna i miałyśmy okolo 20 minut, żeby przesiąśc sie na pociąg do Budapesztu. Kiedy jechałśsmy tam, nie było żadnego problemu z czasem, jednak kiedy wracałyśmy, pociąg przyjechał spóźniony do Budapesztu około 10 minut, a wyjechał spóżniony gdzieś ze 20. Na szczęście, po czeskiej stronie nadrobił spóźnienie i miałyśmy jakieś 10 minut zapasu.


Zakwaterowanie
Zatrzymałysmy się w Hostelu Elvis [klik]. Płaciłyśmy jakieś 50-60zł za dobę/os. W cenę było wliczone śniadanie (całkiem niezłej jakości: pieczywo, dżem, sery, wędlina, płatki, sok, mleko, kawa, herbata, itp.) i ręczniki (porządnej wielkości). Nasz pokój był całkiem duży, okno wychodziło na wewnętrzny dziedziniec, dzięki czemu w pokoju było chłodniej niz na zewnątrze, jednak również dosyć ciemno. Do dyspozycji  miałyśmy lampki nocne (w pokoju), a w pomieszczeniu wspólnym, gdzie jadłyśmy śniadania, był czajnik elektryczny, lodówka, szuszarka, pralka, żelazko. Hostel znajdował się bardzo blisko dworca, na który przyjeżdżałysmy (Keleti) oraz blisko dzielnicy żydowskiej, ktora jest centrum imprezowo-restauracyjno-kawiarniano-pubowym Budapesztu. Jedynym problemem był nieciekawie działający prysznic (ciężko było ustawić odpowiednią temperaturę wody), ale przemiły pan gospodarz rekompensował tą niedogodność. Do przystanków (autobus-tramwaj-metro) miałyśmy około 5-7 minut pieszo, do Dunaju - około 20-25 minut spacerem (komunikacją miejską - 5 minut).


Komunikacja miejska
Jezeli chodzi o komunikację miejską to niestety nie należy ona do najtańszych. Jeżeli jedzie się w 3-5 osób to najbardziej opłaca się kupić grupowy bilet 24-godzinny [klik], pod warunkiem, że będziemy sie często przemieszczać. Cały system jest dosyć skomplikowany, więc lepiej kupować tego typu karty niż jeździć na pojedyńczych biletach. Dodatkowo, pojedyncze bilety obowiazują tylko na jeden przejazd (przesiadać można się tylko w metrze) - niezależnie od tego, czy jedziemy daną linią 5 minut, czy pół  godziny, jeżeli będziemy chcieli się przesiąść to trzeba kupić kolejny.


Ceny
Ceny po przeliczeniu praktycznie nie różnią sie od naszych - jak na stolicę państwa to jest dosyć tanio. Dodatkowo, jeżeli jest się studentem warto pytać we wszystkich muzeach, galeriach, nawet restauracjach o zniżki studenckie, bo w wielu przypadkach wystarczy pokazać zwykłą polską legitymację, żeby je uzyskać.


Wyżywienie
Śniadania były wliczone w cenę noclegu, obiady zazwyczaj jadałysmy na mieście, jeżeli nam się chciało zjeść kolację to robiłyśmy ją z różnych produktów zakupionych w sklepach spożywczych (niedaleko hostelu było duże Tesco, a naprzeciwko - samoobsługowy Coop - coś jak nasz Społem).

Knajpki, które mogę polecić:
Manga Cowboy - burgerownia - klik
Włoskie bistro A Presto - klik. Bistro jest malutkie, ma jakieś 7 miejsc siedzących i jest w nim strasznie gorąco, ale można zawsze wziąć makaron albo pizzę na wynos albo pojechać je zjeść na łonie natury do parku Varosliget - kilka przystanków znajdującą się przy Operze zabytkową żółtą linią metra. Zatrzymuje się praktycznie w środku tego parku i do tego zaraz po wyjściu z metra stoją sobie kulturalne ławeczki ze stolikami.
Hummus Bar - klik


Język
Węgierski jest kompletnie niezrozumiały, ale wszędzie można dogadać się po angielsku (tylko raz miałam przykrą sytuację - przy kupowaniu biletu, ale raczej dlatego, że kobieta w okienku nie chciała sie dogadać, a nie dlatego, że nie znała angielskiego)


Strony warte polecenia
[PL] W Budapeszcie - klik
[PL] Internetowy przewodnik po Budapeszcie - klik
[ENG] We love Budapest - klik



Rzeczy, które warto wiedzieć
- W dzielnicy, w której mieszkałyśmy (VII) po 22.00 jest zakaz sprzedaży alkoholu (każdego!), nie wiem, jak jest w innych dzielnicach.
- Wszyscy bez skrępowania piją alkohol i palą na ulicach
- W Tesco jest zadziwiająco duży wybór cydrów smakowych firmy Kiss [klik]. Osobiście polecam wersję poziomkową. Ostatnio widziałam je też w Tesco w Polsce, ale na Węgrzech kosztowały jakieś 2,50-3zł, a u nas kosztują około siedmiu.
- Przy w chodzeniu oraz, bardzo często, przy wychodzeniu z metra trzeba pokazać osobom kontrolującym nasz bilet
- Na Węgrzech sa DM-y, więc kosmetykoholiczki (takie jak ja) powinny byc zachwycone. Są tam sztandarowe marki dostępne w DM, tz.n Alvedre i Balea. Szafy Essence też są, ale z tego, co zauważyłam są jeszcze bardziej opóźnieni z limitkami niż my.
- Nie można kupić naprawdę dobrego piwa, jak już to raczej cydr i wino
- W czasie upałów większość barów i restauracji otwiera "okienka" na ulicę i sprzedaje różne napoje chłodzące w dobrych cenach (domowe lemoniady cytrynowe, lawendowe, miętowe, wody smakowe itp.)

4 komentarze:

  1. 50-60 zł za dobę w hotelu położonym w stolicy to nawet niezła cena.
    Miałam raz styczność z językiem węgierskim, chyba więcej bym zrozumiała jakby facet gadał po japońsku ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dałoby się pewnie taniej znaleść ten nocleg, ale zależało nam na śniadaniu w cenie, darmowym wi-fi i żeby było w miarę blisko do centrum. Poza tym gospodarz w mailach zrobił na nas bardzo dobre wrażenie.

    Co do języka - z niemieckiego co nieco zrozumiem, tak samo z hiszpańskiego, wloskiego, czeskiego, nawet portugalskiego. Ja nawet więcej jestem w stanie zrozumieć ze szweckiego czy norweskiego niż z węgierskiego. To co mi się ogólnie udało zapamiętać to:
    etlap - potrawy
    itallap - napoje
    etterem - szeroko pojęta restauracja

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Węgrzech właśnie można dostać dobre piwo, tylko trzeba wiedzieć, gdzie szukać. Ja teraz będę kilka godzin, ale ze względu na krótki czas oczekiwania na przesiadkę raczej skuszę się na cydr do jakiejś lokalnej potrawy, tylko jeszcze nie znalazłam knajpki, która właśnie będzie w miarę blisko mojego miejsca wyjazdu, a będzie oferować węgierskie specjały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi raczej o to, że dobrego piwa nie dostaniemy w hipermarkecie. Nie neguję, że na Węgrzech gdzieś te dobre piwa są (małe browary, czy jakieś puby z dużym wyborem), tylko po prostu z tego zauważyłam to nie jest tak, że wchodzę do jakiegos większego supermarketu i mam naprawdę duży wybór całkiem dobrych piw. Dział z piwami był stosunkowo mały, większy wybór był spośród cydrów, dlatego w notce polecam właśnie spróbowanie cydru.

      Usuń